Dopisz, a co będzie do przyszlego roku, to zobaczymy...Piter 35 pisze: wpisz mnie na listę
Żabą na Nordkapp
Re: Żabą na Nordkapp
Dolce far niente
Re: Żabą na Nordkapp
Kruszynie, posiadalem AERO. Bardzo fajne, wygodne ciche dosyc, prawie luksusowe auto. Ale - psuje sie jak cholera, chociaz sa wyjatki. Moj sie zepsul 10 razy przez 3 lata ( NOWY BYL). Co wiecej, ma wady, ktore na tym forum chyba go dyskwalifikuja. Ryje nosem, przy dodoaniu gazu caly przod lata na boki ( torque steer sie chyba nazywa).Kruszyn pisze: Piter 35, jakieś Areo się po drodze ściągnie co
Nie polecam
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.
Re: Żabą na Nordkapp
Mam, cytujęKonto usunięte pisze:Ma ktoś numer do Bergena? Niech nam wyśle w 160 znakach choć jak im idzie.
Bergen pisze:Nie mam dostępu do internetu, a jak probuję z komorki to dostaje error 404. Wracam w poniedzialek to opowiem co i jak, a jest co opowiadac. :)
czarne jest piękne...
Re: Żabą na Nordkapp
Kurcze, ja też bym się wybrał. Jeżeli zapisanie się na listę oznacza wyrażenie pobożnego życzenia posiadania kasy i czasu na taką wyprawę, to i ja poproszę.
Re: Żabą na Nordkapp
No to lista.
Jakaś marszruta by się przydała i kalendarz....
1. Konto usunięte.
2. Kruszyn.
3. Piter 35.
5. Fux.
6. Citan.
Jakaś marszruta by się przydała i kalendarz....
1. Konto usunięte.
2. Kruszyn.
3. Piter 35.
5. Fux.
6. Citan.
Dolce far niente
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 0
- Polubione posty: 0
Re: Żabą na Nordkapp
A ja się skontaktowałem i Bergen teraz jedzie do zony, a jak wróci to nam wszystko opowie.
No dobra, nie ma co hijackować wątka, robimy nowy
No dobra, nie ma co hijackować wątka, robimy nowy
Re: Żabą na Nordkapp
Konto usunięte, a 3 posty nad Twoim to jak myślisz, o czym pisałem?
czarne jest piękne...
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 0
- Polubione posty: 0
Re: Żabą na Nordkapp
Hello hello pszczółki moje kochane
Wróciłem Widzę, że tęskniliście
Zdjęć z wyprawy na Nordkapp jest jakieś 9 GB, ciężko będzie ogarnąć ów pierdolnik, ale myślę że dam radę. A jak już dam, to wykombinuję jeszcze jakiś felietonik - opowiadanie ku uciesze waszej.
A tymczasem, na pocieszenie, zdjęcia z Zony
http://picasaweb.google.pl/jarek.hryszk ... directlink
Wróciłem Widzę, że tęskniliście
Zdjęć z wyprawy na Nordkapp jest jakieś 9 GB, ciężko będzie ogarnąć ów pierdolnik, ale myślę że dam radę. A jak już dam, to wykombinuję jeszcze jakiś felietonik - opowiadanie ku uciesze waszej.
A tymczasem, na pocieszenie, zdjęcia z Zony
http://picasaweb.google.pl/jarek.hryszk ... directlink
- rrosiak
- 6 gwiazdek
- Lokalizacja: W-wa, Kutno
- Auto: Dacia :)
- Polubił: 116 razy
- Polubione posty: 180 razy
Re: Żabą na Nordkapp
No towarzyszu Bergen, teraz będziecie świecili jak żarówka
Super przygoda
Super przygoda
"Pan Macierewicz bardzo często mówi co wie, ale rzadko wie co mówi." - L.Miller -
Z dwojga złego wolę, gdy krajem rządzą złodzieje zamiast kretynów.
Z dwojga złego wolę, gdy krajem rządzą złodzieje zamiast kretynów.
Re: Żabą na Nordkapp
Znacie moje stanowisko w sprawie energii atomowej, a także zapewne wiecie, że podzielam opinię prof. Jaworowskiego na temat katastrofy w Czarnobylu. Jednak im bliżej było wyjazdu, tym więcej miałem wątpliwości - wszak ignorance is bless, a ja znałem także bardzo dużo opinii skrajnie odmiennych. W konsekwencji podczas wyjazdu obłożyłem się szczodrze dozymetrami osobistymi, które wyzerowałem poprzedniego wieczora - pierwszy przyczepiłem do buta, drugi włożyłem w kieszeń spodni, trzeci w polar, a czwarty za kołnierzyk.rrosiak pisze: No towarzyszu Bergen, teraz będziecie świecili jak żarówka
Przez cały pobyt w Zonie wskazówki wszystkich dozymetrów (które wcześniej dziarsko ładowały się promieniowaniem tła leżąc spokojnie w szafie) ani drgnęły.
Re: Żabą na Nordkapp
Bergen, witaj mam nadzieję, że było super! Rozumiem, że następne spotkanie to pokaz zdjęć przy Goldwasser'ku
Kiedyś miałem żonę... teraz mam Subaru
Re: Żabą na Nordkapp
Bergen witaj atomowy robaczku
Domyślam się ,że masz wiele do opisania ale może byś wpadł na Rajd Polski ( Kruszyn się wybiera na ognisko ) , zresztą wiele osób się wybiera .
Więc zapraszam brakuje nam latarek a ty świecisz przeca
Domyślam się ,że masz wiele do opisania ale może byś wpadł na Rajd Polski ( Kruszyn się wybiera na ognisko ) , zresztą wiele osób się wybiera .
Więc zapraszam brakuje nam latarek a ty świecisz przeca
https://www.youtube.com/watch?v=6eI2AqyTYW4
Śnieżna zabawa
Śnieżna zabawa
Re: Żabą na Nordkapp
Bergen, będzie świecił jak choinka
Mądremu wystarczy napomknąć, a głupiego nawet biciem się nie nauczy...
Re: Żabą na Nordkapp
Stare przysłowie pszczół powiada, że lepiej późno, niż później. Ogarnąłem tysiące fotografii z wyprawy, zatem pora na relację...
Zgodnie z planem, do Nynashamn wypłynęliśmy w niedzielę, 31 maja. Zaraz po przypłynięciu do Szwecji ruszyliśmy na północ, z dwoma przystankami – pierwszym, aby obejrzeć elektrownię atomową w Forsmark (to tam najszybciej wykryto skażenie po awarii elektrowni w Czarnobylu) i drugim, nad bliżej nieokreślonym jeziorem, na nocleg. Mimo że rozbijaliśmy namiot w środku nocy, nie potrzebowaliśmy latarek – była biała noc, podczas której słońce tylko nieznacznie chowa się za horyzontem.
Gdy następnego dnia, minąwszy granicę szwedzko – fińską wjechaliśmy do Rovaniemi, szukając informacji turystycznej, tam zaniepokoił nas fakt, że miasto wygląda jak wymarłe. Mimo słonecznego dnia, ulice straszyły pustką wziętą jakby z jakiegoś postapokaliptycznego krajobrazu. Dopiero rzut oka na zegar w centrum miasta spowodował, że zrozumieliśmy powód tego niecodziennego dla nas zjawiska – była noc! Noc, podczas której słońce nie zachodzi, zatem mieszkańcy miasta najzwyczajniej w świecie spali. Nie pozostawało nam nic innego, jak tylko pójść w ich ślady.
Następnego dnia obowiązkowo odwiedziliśmy pocztę Świętego Mikołaja. Przekraczając koło podbiegunowe spotkaliśmy Kasię Adamczyk, uczestniczkę Wielkiego Wyścigu organizowanego przez radiową „Trójkę”. Kasia szczegółowo wypytała nas o drogę i ruszyła na południe, do Polski. Jak się potem okazało, zajęła drugie miejsce – wiadomo, dzięki komu.
Na kolejny nocleg, po Rovaniemi, wybraliśmy jedną z chatek przygotowanych specjalnie dla turystów przez władze parku narodowego Urho Kekkonens. Po parku narodowym nie można jeździć samochodem; zatem wśród chatek znaleźliśmy taką, która znajdowała się najbliżej parkingu. Parking ten położony był głęboko w lesie, a prowadziła do niego kilkudziesięciokilometrowa, szutrowa droga. Na miejsce dotarliśmy późną "nocą", gdy okazało się że na parkingu stoi już kilka pojazdów, w tym Mercedes klasy C (jak widać, Finom off-road nie straszny). Po przejściu czternastu kilometrów w kilkustopniowym mrozie, mogliśmy odpocząć przy rozpalonej „kozie” korzystając z przygotowanego przez naszych poprzedników drewna i upichcić posiłek na pełnowymiarowej kuchni gazowej. Mówiąc krótko, chatka, mimo że otwarta, była w pełni wyposażona.
Kolejnego dnia, opuściwszy przytulny nocleg, skierowaliśmy się najkrótszą – według GPS – szutrową drogą w kierunku cywilizacji. Forsując koleiny, omijając ukryte w trawie pnie (czego nawet mistrz świata WRC nie potrafi) a nawet pokonując bagno, miało się wkrótce okazać, że gruntowa droga, którą jedziemy od wielu godzin, kończy się zwalonym mostem w rwącej rzece, o czym już GPS zapomniał. Nie było rady – musieliśmy wracać i nadkładając mnóstwo drogi jechać tak, jak tam przyjechaliśmy. A gdy dotarliśmy w końcu do asfaltowej „trasy arktycznej” - długiej, pustej, pagórkowatej i pełnej czyhających na samochody reniferów – postanowiliśmy że musimy dziś osiągnąć Nordkapp. I tak też się stało. Przylądek Północny powitał nas śniegiem, skalistym, fiordowym nabrzeżem, kompletnym brakiem wysokiej roślinności (tundra w czystej postaci) i uśmiechniętym panem za szlabanem, żądającym od nas słonej opłaty za wjazd na wyspę Mageroya, gdzie znajduje się Przylądek. U samego celu naszej podróży, do którego prowadziła równa, asfaltowa szosa, mieliśmy więcej szczęścia – nikt nie wymagał od nas opłat za parking na samym przylądku, ponieważ przyjechaliśmy tam o godzinie drugiej w „nocy” - podczas gdy opłaty pobiera się do godziny pierwszej. Nordkapp został zdobyty.
Namiot rozbiliśmy w dolinie, która pospołu z samochodem chroniła nas trochę od zacinającego, zimnego wiatru. Niestety, nie uchroniła nas od śniegu, który spadł aby następnie stopnieć nad ranem, gdy słońce wspięło się wyżej na nieboskłonie. Tego dnia zaplanowaliśmy dziewięciokilometrowy marsz na przylądek Knivskjellodden – najdalej wysunięty na północ punkt Europy. Na miejsce dotarliśmy po kilku godzinach marszu ledwo widoczną ścieżką po skalistym i górzystym terenie. Na samym zaś przylądku, oprócz symbolicznego postumentu, w stalowej skrzynce znaleźliśmy zeszyt z wpisami podróżników z całego świata; był to jednocześnie najdalej na północ wysunięty zeszyt w Europie! Oczywiście zostawiliśmy w nim także swoje ślady.
Niestety, podczas powrotnego marszu dosięgło nas załamanie pogody i wszystkie możliwe opady, jakie znają synoptycy. Po wielogodzinnym marszu w niesprzyjającym terenie, przemoczeni i wyczerpani dotarliśmy na parking, gdzie zostawiliśmy samochód. Mimo późnej godziny zdecydowaliśmy się jednak wyruszyć na zachód, do kolejnego punktu naszej wyprawy – miasta Alta. Po noclegu nad brzegiem fiordu obejrzeliśmy słynne na cały świat rysunki naskalne, na których – nie wiedzieć dlaczego – motywem przewodnim był renifer - i o godzinie 15 wyruszyliśmy w podróż na zachodni brzeg Półwyspu Skandynawskiego, na archipelag Lofoty. Przez wiele godzin krętymi drogami omijaliśmy fiordy, przejeżdżaliśmy przez osady w których domy często wyposażone były w klimatyzatory (podczas gdy temperatura w środku lata rzadko przekraczała +10 stopni), ale nigdzie nie napotkaliśmy otwartej stacji benzynowej – wszak była „noc”. U celu naszej podróży, w mieście Svolvaer, zwanym „stolicą Lofotów” znaleźliśmy się o wpół do szóstej rano, z całkowicie pustym bakiem; jeszcze chwila, a czekałby nas marsz.
O archipelagu Lofotów raczej opowiadać się nie da; zachwyca on swoim urokiem i tak naprawdę trzeba tam być, aby móc napawać się naturalnym pięknem tych terenów. Seledynowa woda oceanu i tradycyjne, norweskie domki stojące na wybrzeżu. I dziesiątki zamieszkałych wysepek połączonych ze sobą mostami. A na wysepkach, mimo przejmującego chłodu, dzieciaki w krótkich spodenkach i t-shirtach na deskorolkach i rowerach – wszak jest lato!
Po powrocie z Lofotów, ostatni dzień naszej wizyty w Skandynawii przeznaczyliśmy na odwiedzenie starego miasta – czyli Gamla Stan – w Sztokhomie. Zakończywszy tym optymistycznym akcentem, dziesiątego czerwca na pokładzie promu wróciliśmy do Gdańska.
Jeśli ktoś z Was chciałby przejrzeć pozostałe, ponad 300 fotografii na mojej Picasie, zapraszam na:
http://picasaweb.google.pl/jarek.hryszk ... directlink
Zdjęcia jeszcze nie zostały przeze mnie opisane, ani nie oznaczone zostały lokacje - co zamierzam zrobić w najbliższym czasie.
Zgodnie z planem, do Nynashamn wypłynęliśmy w niedzielę, 31 maja. Zaraz po przypłynięciu do Szwecji ruszyliśmy na północ, z dwoma przystankami – pierwszym, aby obejrzeć elektrownię atomową w Forsmark (to tam najszybciej wykryto skażenie po awarii elektrowni w Czarnobylu) i drugim, nad bliżej nieokreślonym jeziorem, na nocleg. Mimo że rozbijaliśmy namiot w środku nocy, nie potrzebowaliśmy latarek – była biała noc, podczas której słońce tylko nieznacznie chowa się za horyzontem.
Gdy następnego dnia, minąwszy granicę szwedzko – fińską wjechaliśmy do Rovaniemi, szukając informacji turystycznej, tam zaniepokoił nas fakt, że miasto wygląda jak wymarłe. Mimo słonecznego dnia, ulice straszyły pustką wziętą jakby z jakiegoś postapokaliptycznego krajobrazu. Dopiero rzut oka na zegar w centrum miasta spowodował, że zrozumieliśmy powód tego niecodziennego dla nas zjawiska – była noc! Noc, podczas której słońce nie zachodzi, zatem mieszkańcy miasta najzwyczajniej w świecie spali. Nie pozostawało nam nic innego, jak tylko pójść w ich ślady.
Następnego dnia obowiązkowo odwiedziliśmy pocztę Świętego Mikołaja. Przekraczając koło podbiegunowe spotkaliśmy Kasię Adamczyk, uczestniczkę Wielkiego Wyścigu organizowanego przez radiową „Trójkę”. Kasia szczegółowo wypytała nas o drogę i ruszyła na południe, do Polski. Jak się potem okazało, zajęła drugie miejsce – wiadomo, dzięki komu.
Na kolejny nocleg, po Rovaniemi, wybraliśmy jedną z chatek przygotowanych specjalnie dla turystów przez władze parku narodowego Urho Kekkonens. Po parku narodowym nie można jeździć samochodem; zatem wśród chatek znaleźliśmy taką, która znajdowała się najbliżej parkingu. Parking ten położony był głęboko w lesie, a prowadziła do niego kilkudziesięciokilometrowa, szutrowa droga. Na miejsce dotarliśmy późną "nocą", gdy okazało się że na parkingu stoi już kilka pojazdów, w tym Mercedes klasy C (jak widać, Finom off-road nie straszny). Po przejściu czternastu kilometrów w kilkustopniowym mrozie, mogliśmy odpocząć przy rozpalonej „kozie” korzystając z przygotowanego przez naszych poprzedników drewna i upichcić posiłek na pełnowymiarowej kuchni gazowej. Mówiąc krótko, chatka, mimo że otwarta, była w pełni wyposażona.
Kolejnego dnia, opuściwszy przytulny nocleg, skierowaliśmy się najkrótszą – według GPS – szutrową drogą w kierunku cywilizacji. Forsując koleiny, omijając ukryte w trawie pnie (czego nawet mistrz świata WRC nie potrafi) a nawet pokonując bagno, miało się wkrótce okazać, że gruntowa droga, którą jedziemy od wielu godzin, kończy się zwalonym mostem w rwącej rzece, o czym już GPS zapomniał. Nie było rady – musieliśmy wracać i nadkładając mnóstwo drogi jechać tak, jak tam przyjechaliśmy. A gdy dotarliśmy w końcu do asfaltowej „trasy arktycznej” - długiej, pustej, pagórkowatej i pełnej czyhających na samochody reniferów – postanowiliśmy że musimy dziś osiągnąć Nordkapp. I tak też się stało. Przylądek Północny powitał nas śniegiem, skalistym, fiordowym nabrzeżem, kompletnym brakiem wysokiej roślinności (tundra w czystej postaci) i uśmiechniętym panem za szlabanem, żądającym od nas słonej opłaty za wjazd na wyspę Mageroya, gdzie znajduje się Przylądek. U samego celu naszej podróży, do którego prowadziła równa, asfaltowa szosa, mieliśmy więcej szczęścia – nikt nie wymagał od nas opłat za parking na samym przylądku, ponieważ przyjechaliśmy tam o godzinie drugiej w „nocy” - podczas gdy opłaty pobiera się do godziny pierwszej. Nordkapp został zdobyty.
Namiot rozbiliśmy w dolinie, która pospołu z samochodem chroniła nas trochę od zacinającego, zimnego wiatru. Niestety, nie uchroniła nas od śniegu, który spadł aby następnie stopnieć nad ranem, gdy słońce wspięło się wyżej na nieboskłonie. Tego dnia zaplanowaliśmy dziewięciokilometrowy marsz na przylądek Knivskjellodden – najdalej wysunięty na północ punkt Europy. Na miejsce dotarliśmy po kilku godzinach marszu ledwo widoczną ścieżką po skalistym i górzystym terenie. Na samym zaś przylądku, oprócz symbolicznego postumentu, w stalowej skrzynce znaleźliśmy zeszyt z wpisami podróżników z całego świata; był to jednocześnie najdalej na północ wysunięty zeszyt w Europie! Oczywiście zostawiliśmy w nim także swoje ślady.
Niestety, podczas powrotnego marszu dosięgło nas załamanie pogody i wszystkie możliwe opady, jakie znają synoptycy. Po wielogodzinnym marszu w niesprzyjającym terenie, przemoczeni i wyczerpani dotarliśmy na parking, gdzie zostawiliśmy samochód. Mimo późnej godziny zdecydowaliśmy się jednak wyruszyć na zachód, do kolejnego punktu naszej wyprawy – miasta Alta. Po noclegu nad brzegiem fiordu obejrzeliśmy słynne na cały świat rysunki naskalne, na których – nie wiedzieć dlaczego – motywem przewodnim był renifer - i o godzinie 15 wyruszyliśmy w podróż na zachodni brzeg Półwyspu Skandynawskiego, na archipelag Lofoty. Przez wiele godzin krętymi drogami omijaliśmy fiordy, przejeżdżaliśmy przez osady w których domy często wyposażone były w klimatyzatory (podczas gdy temperatura w środku lata rzadko przekraczała +10 stopni), ale nigdzie nie napotkaliśmy otwartej stacji benzynowej – wszak była „noc”. U celu naszej podróży, w mieście Svolvaer, zwanym „stolicą Lofotów” znaleźliśmy się o wpół do szóstej rano, z całkowicie pustym bakiem; jeszcze chwila, a czekałby nas marsz.
O archipelagu Lofotów raczej opowiadać się nie da; zachwyca on swoim urokiem i tak naprawdę trzeba tam być, aby móc napawać się naturalnym pięknem tych terenów. Seledynowa woda oceanu i tradycyjne, norweskie domki stojące na wybrzeżu. I dziesiątki zamieszkałych wysepek połączonych ze sobą mostami. A na wysepkach, mimo przejmującego chłodu, dzieciaki w krótkich spodenkach i t-shirtach na deskorolkach i rowerach – wszak jest lato!
Po powrocie z Lofotów, ostatni dzień naszej wizyty w Skandynawii przeznaczyliśmy na odwiedzenie starego miasta – czyli Gamla Stan – w Sztokhomie. Zakończywszy tym optymistycznym akcentem, dziesiątego czerwca na pokładzie promu wróciliśmy do Gdańska.
Jeśli ktoś z Was chciałby przejrzeć pozostałe, ponad 300 fotografii na mojej Picasie, zapraszam na:
http://picasaweb.google.pl/jarek.hryszk ... directlink
Zdjęcia jeszcze nie zostały przeze mnie opisane, ani nie oznaczone zostały lokacje - co zamierzam zrobić w najbliższym czasie.
Re: Żabą na Nordkapp
Łał, ale wyprawa, ale relacja.
Jakaś statystyka, koszty, czas?
Jakaś statystyka, koszty, czas?
http://wwojnar.com/
– Это водка? – слабо спросила Маргарита. Кот подпрырнул на стуле от обиды.
– Помилуйте, королева, – прохрипел он, – разве я позволил бы себе налить даме водку? Это – чистый спирт!
– Это водка? – слабо спросила Маргарита. Кот подпрырнул на стуле от обиды.
– Помилуйте, королева, – прохрипел он, – разве я позволил бы себе налить даме водку? Это – чистый спирт!
Re: Żabą na Nordkapp
ja też taaaaaak chce!
if anyone asks...i'm a bubbly ray of sunshine, coated with sweetness.
Re: Żabą na Nordkapp
Piękna wyprawa
Those who would give up essential liberty to purchase a little temporary safety deserve neither liberty nor safety.
Živela Jugoslavija!
Živela Jugoslavija!
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 14 razy
- Polubione posty: 19 razy
- Alan, Alan, Alan!
- 6 gwiazdek
- Auto: WiśniaNieWiśnia
- Polubił: 130 razy
- Polubione posty: 355 razy
Re: Żabą na Nordkapp
sadzac po stanie barierki to ich tam nie lubiaKonto usunięte pisze: Czy to jest misiek z suszarką?